sesja plenerowa na plaży

Piękny reportaż oraz zmysłowa sesja na plaży Weroniki i Mateusza!

Źródło: Krzysiek Kudła Fotografia

Weronika i Mateusz marzyli o wielkim i stylowym weselu, na którym będą mogli hucznie świętować swoją miłość. Uroczystość pełną wzruszających chwil uchwycił w swoich kadrach fotograf Krzysztof Kudła. Także on jest odpowiedzialny za piękną sesję ślubną nad ukochanym przez parę polskim morzem.

Zdjęcia: Krzysiek Kudła Fotografia

Miłość ze szkolnych lat

Weronika i Mateusz znają się jeszcze z nastoletnich czasów. Ponieważ pochodzą z małej miejscowości, kojarzyli się z widzenia, mimo że chodzili do różnych szkół. Jak oboje wspominają, zaiskrzyło między nimi niemal od razu. Tak się w sobie zakochali, że są razem już ponad 10 lat. – Już jako dzieciaki snuliśmy wspólne plany na życie. Mi trochę dłużej zajęło dojrzewanie do małżeństwa, chciałam najpierw skończyć studia – wspomina panna młoda. Para zaręczyła się romantycznie w pierwszy dzień nowego roku po dziewięciu latach bycia razem, półtora roku później wzięła piękny letni ślub.

Recepta na udany związek

Dbamy o nasze relacje przez cały czas. Jesteśmy oboje zapracowani, ale nie wyobrażamy sobie, aby nie pisać czy dzwonić do siebie w ciągu dnia, chociażby po to, żeby powiedzieć: „kocham cię” albo „już tęsknię” – zdradza świeżo upieczona żona. Weronika i Mateusz mają również wspólne plany i marzenia, nad których realizacją nieustannie pracują. Całkiem dobrze radzą sobie także w sytuacjach konfliktowych: – Każdy etap w życiu ma swoje priorytety. Czasami są zgrzyty, ale po ślubie muszę przyznać, że kłótnie wyglądają jakoś inaczej, na pewno szybciej się godzimy – mówi Weronika.

Młodzi lubią podróżować, a największą miłością darzą Bałtyk. Nieobce jest im jednak zimowe szaleństwo na nartach i snowboardzie. Grunt to robić razem to, co się kocha.

Targi ślubne – must have współczesnych nowożeńców

Weronika i Mateusz bardzo polecają targi ślubne, które potrafią wiele podpowiedzieć w kwestii koncepcji wesela, usługodawców i podsunąć gotowe rozwiązania: – Pojechaliśmy na Concept Weddings, alternatywne targi ślubne we Wrocławiu. Chcieliśmy znaleźć tam fotografa i filmowca, a przy okazji zainspirować się także różnymi stylami. Targi to kopalnia pomysłów! I wiecie co? To właśnie tam poznaliśmy Krzyśka Kudłę, fotografa artystę. Pamiętam, że podeszliśmy do niego jakoś na końcu. Przejrzeliśmy jego portfolio, wymieniliśmy kilka zdań i od razu poczuliśmy wspólne flow. Termin zarezerwowaliśmy już na następny dzień!

Filmowiec okazał się trudniejszym wyborem. – Tutaj poszukiwania trwały dłużej. Buszowaliśmy po internecie naprawdę długo, zanim trafiliśmy na JHfilmuje. Pierwsze spotkanie z Kubą tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że dokonaliśmy słusznego wyboru. Od tego momentu czułam, że najważniejsze rzeczy z listy to do mamy już za sobą – cieszy się Weronika. 

Gromadne wesele

Zaraz po zaręczynach wybraliśmy miesiąc. Braliśmy pod uwagę czerwiec i wrzesień. Czerwiec wygrał. Po pierwsze, nie był to jeszcze okres wakacyjny/urlopowy, po drugie, zakładaliśmy słoneczny dzień, ale nie aż tak gorący! Trochę się przeliczyliśmy, bo tego dnia żar lał się z nieba, 32 stopnie... Po trzecie, 15 czerwca dostępna była nasza wymarzona sala – mówi małżeństwo. Wybór padł na Pałac w Orli. Dlaczego? Ze względu na przepiękną bryłę budynku, otoczenie, ciszę, spokój. 

Co do ilości osób, od początku wiedzieliśmy, że będzie to spore wesele. Mamy duże rodziny, poza tym cieszyliśmy się na myśl, że tego jednego dnia zobaczymy się ze wszystkimi bliskimi i będziemy świętować naszą miłość. Koniec końców stanęło na ponad 160 gościach. Odmówiło nam dosłownie kilka osób, frekwencja bardzo nas ucieszyła – wspomina Mateusz. 

Kolejną ważną kwestią okazało się wybranie zespołu. – Nigdy nie byliśmy na weselu, gdzie grał DJ, własnego nie wyobrażaliśmy sobie bez zespołu na żywo. Z tym też poszło gładko. Dostaliśmy namiar na zespół AB band Piotr Nowak od właścicielki pałacu, myślę, że warto zawsze podpytać o takie sprawy kogoś doświadczonego. Zespół przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania, nie wybieraliśmy utworów przed, zaufaliśmy profesjonalistom i to się opłaciło. Zaskoczyli nas nie tylko talentem, lecz także samodzielną inicjatywą – wokalistka zagrała nam na elektrycznych skrzypcach koncert niespodziankę – mówią młodzi.

Trochę boho, trochę lasu

Narzeczonym marzył się ślub w klimacie naturalnym, trochę rustykalnym. – Sala, na której odbyło się nasze wesele, to odrębny budynek o raczej nowoczesnym wystroju, choć nawiązującym do klimatu pałacowego. Dzięki temu udało mi się zaplanować koncepcję, którą sobie wymarzyłam. Istotny był balans. Na pewno pomogło mi wybranie koloru przewodniego. Bordo i złoto – to dosyć mocne barwy, pasujące do pałacu, ale sedno tkwiło w umiarze i doborze do kompletu leśnej zieleni i odpowiednich dodatków boho – mówi panna młoda.

I przy okazji dodaje, że pierwotne założenia finansowe niestety przekroczyły ustalony budżet: – Mogę powiedzieć, że Mateusz (realista) sprowadził mnie (idealistkę) na ziemię. Uważam, że warto zrobić listę wydatków i przemyśleć, na czym nam zależy bardziej, na czym mniej, czy faktycznie jest nam to potrzebne. Dobrze też poradzić się kogoś doświadczonego. Niektóre sprawy konsultowałam z moimi koleżankami, które już są po ślubie. Polecam również zajrzeć na grupy wsparcia na portalach społecznościowych i blogi weselne – radzi szczerze Weronika. – Uważam, że lepiej skupić się na mniejszej ilości atrakcji lub zrezygnować z części rzeczy, aby zachować jakość całości na zadowalającym nas poziomie. Nie warto robić czegoś na pół gwizdka.

Błogosławieństwo chwilą wielkich wzruszeń

Zarówno Weronika, jak i Mateusz najczulej wspominają błogosławieństwo w domu, gdy rodzice patrzyli na nich przez łzy, a dumne babcie mocno przytulały. Niemniej ważny i pełen emocji okazał się też moment kroczenia do ołtarza. Mateusz czekał wtedy z drżącym sercem, a Weronika wzruszyła się ciepłymi słowami ojca, który prowadził ją w objęcia przyszłego męża.

Nie mogę również pominąć niespodzianki przygotowanej dla nas przez gości, którzy zaśpiewali dla nas piosenkę. Świetne było też ogromne pudło z balonami świetlnymi, które wypuściliśmy w niebo pod osłoną nocy – wspomina świeżo upieczona żona i dodaje: – Tak naprawdę każda minuta tego dnia była zaskakująca, szczęśliwa, pełna emocji i wzruszeń. Kiedy nad ranem wróciliśmy do pokoju, zasnęliśmy na chwilę, aby zaraz wstać, postanowiliśmy otworzyć kilka prezentów. Jednak... nie bierzecie z nas przykładu. Dlaczego? Ze wzruszenia rozpłakałam się tak mocno, że trudno było później ukryć pod makijażem moje spuchnięte oczy.

Mamy wspaniałą rodzinę, przyjaciół, znajomych, którzy zaskoczyli nas swoją kreatywnością i nawet teraz, odtwarzając to w pamięci, ciepło robi się na serduchu – dorzuca Mateusz.

O czym trzeba pamiętać, szykując się do ślubu 

Weronika i Mateusz mają dla przyszłych małżonków szereg przydatnych i konkretnych rad. Przede wszystkim polecają wspomniane wcześniej targi ślubne, gdzie można liczyć na atrakcyjne zniżki. Po drugie, warto poszukać opinii na temat usługodawców w internecie i szczegółowo porównać oferty. Po trzecie, jeśli mamy obawy, że fotograf, kamerzysta, animator czy zespół nie sprosta naszym wymaganiom, dobrze jest poprosić najpierw o spotkanie: – Pamiętajcie, że pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz – podsumowują.

A Weronika dorzuca od siebie inne szczegółowe zalecenie: – Jeśli chodzi o zaproszenia, winietki, zawieszki na alkohol itp., warto wybrać je dużo wcześniej i poczekać z zamówieniem np. na black friday, Boże Narodzenie czy walentynki – można wtedy trafić na fajne promocje. Najlepiej zamówić też kilka niespersonalizowanych zaproszeń. My mieliśmy listę rezerwową gości, zdarzyło się, że kilka osób nam odmówiło. Wtedy automatycznie wskakiwali w ich miejsce goście z listy rezerwowej. Nie zwlekajcie z zaproszeniami na ostatnią chwilę, ponieważ zdarzają się błędy, literówki. Każda poprawka w projekcie wiąże się z wydłużonym terminem realizacji.

Piękna stylizowana sesja Bocho Chic