Spichlerz Galowice to miejsce wyjątkowe samo w sobie. Stał się świetną przestrzenią do wykreowania klimatu, na którym zależało Pauli i Patrykowi na ich zaślubiny i przyjęcie weselne. Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć dokumentujących ten dzień, jak i ze wspaniałej sesji ślubnej w kilku odsłonach.
Zdjęcia: Fotografia Łukasz Sztybe
Zaledwie 9 km na południe od granicy Wrocławia, znajduje się niewielka miejscowość Galowice, a w niej niezwykłe miejsce – Spichlerz Galowice. Zatopiony w zieleni, ponad trzystuletni budynek jest dziś siedzibą Muzeum Powozów, do którego wchodząc, przenosimy się w epokę lśniących karet, ciężkich furgonów i lekkich kariolek unoszących eleganckie damy. Nic dziwnego, że nasi bohaterowie – Paula i Patryk – zobaczyli w tym miejscu potencjał do zorganizowania wspaniałej uroczystości.
„Na całym terenie, w różnych zakamarkach znajduje się tam wiele eksponatów: powozów i wózków – istny raj dla fotografa” – mówi Łukasz Sztybe, autor zdjęć Pauli i Patryka. – Do tego ogród został został pięknie przyozdobiony, zadbano nawet o najmniejsze detale dekoracji, w tym ekspozycję poczęstunku w postaci truskawek, słodkości, różowych koktajli z rurkami czy coca-coli w szklanych butelkach – dodaje fotograf.
Ceremonia odbyła się pod gołym niebem, rolę sali weselnej odegrała przestrzeń pod wiatą, w sąsiedztwie ogrodu. Od samego rana na niebie wisiały czarne chmury, na szczęście nie spadła ani jedna kropla deszczu. – Myślę jednak, że nawet straszna ulewa nie byłaby w stanie zniszczyć tych magicznych chwil, które stały się udziałem Pauli i Patryka – mówi ich fotograf. – Obydwoje byli bardzo pozytywnie nastawieni i pełni energii. Uśmiechami zarażali wszystkich wokół. Miałem wiele szczęścia, mogąc ująć w kadrach tyle emocji, które towarzyszyły parze i jej bliskim. Tyle radości, łez szczęścia, wzruszeń... – wspomina Łukasz Sztybe.
Sesja plenerowa została zrealizowana w lesie. Początkowo państwo młodzi byli bardzo zestresowani, ale dość szybko zapomnieli, że są przed obiektywem i świetnie się bawili. – Miałem wrażenie, że już nie widzą nikogo poza sobą – mówi fotograf. – Realizując zdjęcia, trafiliśmy na ogromne pole słoneczników. Trudno było nie wykorzystać takiego miejsca do sfotografowania pary młodej w morzu tych pięknych roślin – dodaje.
Patrykowi bardzo zależało na uhonorowaniu i uwiecznieniu na zdjęciach jego dwóch miłości razem: żony i motocrossu. Cała trójka wybrała się na tor, gdzie powstały bardzo wyjątkowe ujęcia. Państwo młodzi w strojach ślubnych na motocyklu, w tumanach kurzu – toż to istne szaleństwo!