Nieważne, gdzie – ważne, że razem. Piękny reportaż ślubny Justyny i Mariusza!

Źródło: Mateusz Pasierbek

Fotografowi Mateuszowi Pasierbkowi udało się idealnie uchwycić miłość, która narodziła się w nowoczesnych okolicznościach. Ślub i wesele perfekcyjnie łączące kilka stylów w jedną zgrabną całość były pełne oryginalnych i wzruszających momentów. Państwo młodzi nie mogli nacieszyć się sobą i ukochanymi u swojego boku.

Justyna i Mariusz poznali się w okolicznościach, które wiele osób mogłoby uznać za mało romantyczne. Połączyła ich... jedna z popularnych aplikacji randkowych. Grunt to znaleźć swoją drugą połowę, choć Justyna przyznaje szczerze: – Żadne z nas nie nastawiało się, że pozna miłość swojego życia, dlatego pierwsze spotkanie odbyło się na korcie do squasha. Później poszliśmy na lody do McDonalda. Dopiero drugie spotkanie można uznać za standardową randkę. 

Zdjęcia: Mateusz Pasierbek

Parę połączyło prawdziwe uczucie – zaręczyli się w Portugalii dokładnie po dwóch i pół roku znajomości. Ślub odbył się wkrótce po trzeciej rocznicy.

Nieważne, gdzie – ważne, że razem

Justyna i Mariusz uwielbiają spędzać ze sobą czas i nigdy się razem nie nudzą: – Nieważne, czy jesteśmy na drugim końcu świata, idziemy na spacer do parku czy oglądamy seriale. I zaskakująco rzadko się kłócimy! :) Mariusz dodaje: Szanujemy się nawzajem, oboje potrafimy wyciągnąć rękę na zgodę.

Dla obojga bardzo ważne jest też posiadanie wspólnej pasji, którą są podróże. Pozwalają nie tylko poznać nowe miejsca i inną kulturę, lecz także wspólnie się rozwijać. – Co roku staramy się wyjechać przynajmniej raz lub dwa – zaznacza Mariusz. Podróże są dla młodej pary na tyle ważne, że między zaręczynami w połowie listopada, a ostatnim weekendem maja, kiedy odbył się ślub, młodzi pojechali na ponad trzy tygodnie na Filipiny.

Wesele „na wariata”? Czemu nie!

Justyna i Mariusz początkowo myśleli o ślubie za granicą w gronie najbliższej rodziny, jednak Justyna bała się, że za kilka lat pożałuje, że nie urządzili pięknego wesela, o jakim ona zawsze marzyła. Mimo wszystko organizacja całego przedsięwzięcia była dosyć spontaniczna. – Nasze przygotowania były wyjątkowo szybkie i, jak to mówi Mariusz, „na wariata”. Salę znaleźliśmy w Wigilię i od tego czasu ruszyły przygotowania. Zależało nam na tym, by pobrać się na następny rok, ale byliśmy już zaproszeni na pięć innych wesel (!), więc musieliśmy znaleźć odpowiedni termin, aby uroczystości się nie pokryły i nie przysporzyły nikomu kłopotu – mówi Justyna. A Mariusz dodaje: Jeżeli chodzi o liczbę gości, to chcieliśmy zaprosić rodzinę oraz przyjaciół i znajomych, by wspólnie spędzić ten ważny dla nas moment.  

Przyjęcie w kilku stylach i skrupulatnie zaplanowane

Pannie młodej bardzo podobały się jasne kwiaty w otoczeniu zielonych liści, czyli połączenie stylu greenery z niewinną bielą. Jednocześnie przemawiały do niej style rustykalny i boho, ale też niektóre elementy glamouru. W związku z tym przyznała, że na początku ciężko jej było odnaleźć się w tematyce ślubnej i zdecydować, czego tak naprawdę chce. – Na szczęście nie musiałam się tym martwić, bo dekorację sali, bukiet, butonierkę i ozdobę do włosów zapewniła nam sala weselna. Dzięki temu wszystko było spójne. Ja wysłałam tylko inspiracje, które znalazłam w internecie, głównie na Pintereście – mówi Justyna i podkreśla: – Zależało nam na swobodnym klimacie z nutką elegancji. Sala idealnie dopełniała tę wizję. Część jadalna znajdowała się w stodole, a dodatki, takie jak kryształowe żyrandole czy dekoracje z żywych kwiatów, przełamywały ten swojski charakter. 

Co ważne, parze udało się praktycznie w 100% spełnić założenia dotyczące budżetu weselnego. Mariusz z zadowoleniem podkreśla, że wszystkie, nawet najdrobniejsze wydatki były rozplanowane i odnotowane w Excelu. – Porównywaliśmy ceny usług w internecie. Zależało nam na jakości, ale nie chcieliśmy przepłacać. Pytaliśmy znajomych o przydatne wskazówki.

Justyna dodaje: – Planowaliśmy zrobić budżetowe wesele od samego początku, ostatecznie przekroczyliśmy założenia o 20%. Złożyło się na to kilka czynników: sugestie rodziców co do niektórych rozwiązań, na które po dłuższych negocjacjach przystaliśmy, krótki czas na zorganizowanie wesela, a tym samym mniejszy wybór niektórych dostawców. Przyznaje też szczerze, że ogromny wybór usług, dekoracji, pomysłów, inspiracji z branży ślubnej kusiły na każdym kroku i nie tak łatwo się im oprzeć.

Dzień pełen niespodzianek

Mimo że ślub był dopiero o 16.30, ledwo ze wszystkim zdążyliśmy. Byłam pod wrażeniem, jacy wszyscy byli piękni i szczęśliwi, przede wszystkim pan młody! :) Sala weselna była pięknie udekorowana, jedzenie powalało z nóg – wszyscy goście do tej pory wspominają nasze weselne menu – mówi Justyna. A Mariusz dodaje ze śmiechem: Największe zaskoczenie? Jedzenie było pyszne, a ja prawie nic nie zjadłem!

Co najbardziej zapadło w pamięć świeżo upieczonym małżonkom? Okazało się, że pod kościołem czekała na nich niespodzianka. Ponieważ rodzice Justyny są żeglarzami, poprosili swoich znajomych, aby przebrali się za piratów, którzy przypięli Mariuszowi kulę do nogi i zażądali wykupu. Drobną inscenizację zakończył, ku uciesze wszystkich, wystrzał z broni. 

Młodzi podkreślają także: – Pozytywnie zaskoczyło nas to, że goście długo się bawili i tańczyli do białego rana. Mimo kilku(nastu) wpadek (po północy przestaliśmy liczyć) nikt z gości się nie zorientował, że coś poszło nie po naszej myśli. Bardzo miłe było to, że wszyscy przyjechali specjalnie dla nas, życzyli nam wszystkiego dobrego i bawili się z nami w tym ważnym dniu. 

Mariusz kwituje: – Z natłoku emocji nic nie pamiętam! Choć najlepszy moment to ten, gdy pierwszy raz tego dnia ujrzałem moją żonę, bo mimo że zawsze uważałem ją za piękną, tego dnia przeszła samą siebie. 

Na co warto zwrócić uwagę przy organizacji ślubu i wesela?

Para podkreśla, że zawsze trzeba dokładnie czytać umowy i wyjaśnić niejasne zapisy. Warto posprawdzać opinie i, jeżeli to możliwe, porozmawiać z kimś, kto korzystał z usług danej osoby. Justyna słusznie zauważa: – Czasem na przykład fotograf ma ciekawe portfolio, ale pośród kilkuset zdjęć znajduje się tylko kilka fajnych (i to właśnie one lądują w prezentacji). Najlepiej więc w pierwszej kolejności szukać usługodawców z polecenia, dopiero później – z internetu. My jesteśmy bardzo zadowoleni z naszego reportażu ślubnego i sesji poślubnej w wykonaniu Mateusza Pasierbka oraz z sali weselnej i pomocy pana Marcina z „Pod Kasztanami” w Bystrej.

Przydatna jest też rada Mariusza, który poleca upewnić się, czy w umowach nie ma zapisu o konieczności zapłaty całości kwoty przed oddaniem dzieła. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ gdy usługodawca dostanie należność w dniu wesela, nie będzie mu aż tak zależało, aby oddać dzieło w terminie. Świeżo upieczony mąż dodaje: – Przed wyborem usługodawców warto się z nimi spotkać, zobaczyć, czy dobrze się dogadujecie i czy macie wspólną wizję. 

Sesja plenerowa w blasku karkonoskiego słońca