Para Młoda na sali weselnej

Rustykalne DIY – klimatyczny reportaż ślubny Gosi i Bartka

Źródło: Czułe Kadry

Gosia i Bartek poznali się... pod mostem, na grillu u znajomych. Pan młody oświadczył się po czterech latach – w trakcie gry w Monopoly. Intrygujące? Zupełnie tak samo, jak rustykalne wesele, które zorganizowali w dużej mierze z użyciem własnych rąk. Efekty starań, z których młodzi mogą być naprawdę dumni, uwiecznili Marta i Tomek z Czułych Kadrów.

Poznaliśmy się... pod mostem. ;) Nasi wspólni znajomi urządzali grilla nad Wisłą. Bartek przyszedł z kolegą, od razu złapaliśmy świetny kontakt i rozmawialiśmy do późnej nocy. On twierdzi, że próbowano go wtedy swatać z inną dziewczyną, ale to ja wywarłam na nim największe wrażenie – mówi Gosia.

Zdjęcia: Czułe Kadry 

Miejsce: Chata za Wsią 

Do dwóch razy sztuka

Na początku Gosia traktowała Bartka tylko jak kolegę, z którym dobrze się dogaduje. To on zrobił pierwszy krok i po miesiącu znajomości zaprosił ją na spotkanie tylko we dwoje – wcześniej spotykali się zawsze w większym gronie. – Ta pierwsza próba była nieudana, bo nie chciałam sugerować, że z naszej znajomości będzie coś więcej niż przyjaźń, i odmówiłam. Jednak im częściej przebywaliśmy razem, tym bardziej przekonywałam się, że może to był błąd i powinnam dać szansę tej relacji. Za drugim razem to ja napisałam do niego, że fajnie byłoby się spotkać sam na sam – wspomina Gosia. – Na pierwszą oficjalną randkę poszliśmy, jakżeby inaczej, nad Wisłę. Cały proces od poznania się do prawdziwie romantycznego spotkania zajął nam cztery miesiące. Bardzo powoli wchodzę w poważne relacje i jestem raczej ostrożna, ale jeśli chodzi o Bartka, byłam pewna, że to dobry wybór. Czułam się przy nim bardzo swobodnie, mogłam być sobą i nikogo nie udawać.

Zagrajmy w Monopoly!

Bartek dość szybko zaproponował wspólne mieszkanie, ale zanim para zdecydowała się na ten krok, minęły dwa lata. Po kolejnych dwóch Bartek zaryzykował i postawił wszystko na jedną kartę. Dosłownie!

Zimą byli w górach i grali w Monopoly przy skwierczącym kominku. Gosia wylosowała kartę „Szansa”, na której było napisane: „Sprawiasz, że każdy dzień jest lepszy od poprzedniego. W nagrodę otrzymujesz pierścionek”. – Bartek już wtedy trzymał w ręku pierścionek wyjęty z kieszeni, ale ja zauważyłam go dopiero po jakiejś minucie, bo zastanawiałam się, o co chodzi z tą kartą i czy w Monopoly jest w ogóle jakiś pierścionek do zgarnięcia?! – śmieje się z rozrzewnieniem Gosia. – Oczywiście karta była przygotowana i podrzucona wcześniej przez Bartka. W pośpiechu wkradły mu się nawet małe literówki, ale ja czytając tekst pierwszy raz, w ogóle tego nie zauważyłam. O ile wcześniej byli ostrożni, po oryginalnych zaręczynach wszystko potoczyło się naprawdę szybko – narzeczeni zaplanowali ślub na kolejny rok, a całość przygotowań zamknęli w zaledwie sześciu miesiącach.

Ślub i wesele? Dużo natury, żadnego pałacu

Po sylwestrze zaczęliśmy rozglądać się za salą. Podobały nam się podobne klimaty i od razu wiedzieliśmy, że chcemy mieć wesele w stylu rustykalnym z nutką elegancji. Znalezienie odpowiedniego miejsca w pasującym terminie (chcieliśmy, żeby było to w okresie letnim) na ten sam rok było dość karkołomnym zadaniem – przyznaje szczerze Gosia. – Na szczęście udało nam się znaleźć cudowne miejsce we wsi Nowe Skaszewo o nazwie „Chata za wsią”. Właściciele ośrodka przerobili starą stodołę na klimatyczną salę, a wiejskie otoczenie dodaje całości sielskiej atmosfery. Stodoła jest na tyle duża, że pomieści zarówno mniejsze, jak i większe imprezy. My z Bartkiem mamy małe rodziny i z góry wiedzieliśmy, że nie będziemy organizować ogromnego wesela na kilkuset gości. Zaprosiliśmy praktycznie całą rodzinę i ważnych dla nas znajomych i przyjaciół.

Parze podobały się klimaty nawiązujące do natury – żadnych pałaców czy imprezy w stylu królewskim. – Zależało nam na luźnej, wesołej atmosferze, tak, żeby goście czuli się swobodnie, a jednocześnie, żeby był efekt wow. Od początku motywem przewodnim była więc zieleń w połączeniu z klasyczną bielą i modnymi złotymi akcentami. Inspirowaliśmy się oczywiście zdjęciami z internetu: Instagram, Pintrest, itp. – dodają Gosia i Bartek.

Impreza w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem

Młodzi postawili na ślub i wesele w dobrym guście, ale nie chcieli imprezy, która przerośnie ich możliwości, szczególnie te finansowe: – Nie mieliśmy z góry założonego budżetu, ale staraliśmy się wybierać oferty z cenami w granicach rozsądku. W przypadku organizacji ślubu i wesela sky is the limit, więc trzeba czasami zastanowić się, czy na pewno czegoś potrzebujemy, czy może jednak da się bez tego obejść. Nie braliśmy najdroższych propozycji, mimo że nam się podobały, ale szukaliśmy sensownych ofert – zaznaczają Gosia i Bartek.

Para postawiła też na samodzielność, która przynosi ogrom satysfakcji: – Sporo rzeczy staraliśmy się zrobić sami. Sami wypożyczyliśmy okrągłe stoły, które nam się marzyły, udekorowaliśmy salę, przygotowaliśmy dekoracje florystyczne, a nawet mój bukiet. Zrezygnowaliśmy też z dodatkowych atrakcji typu ledowe napisy czy dym do pierwszego tańca, bo sala i jej okolice były wystarczająco efektowne. Zrobiliśmy za to fotobudkę DIY, czyli stolik z jednorazowymi aparatami i gadżetami do zdjęć.

Żeby zachęcić gości do robienia sobie zdjęć, młodzi zorganizowali mały konkurs na najkreatywniejszą fotkę wieczoru. Wszystko było opisane w instrukcji na stoliku z aparatami. Niestety, goście nie potrafili przerzucić zdjęć dalej i myśleli, że klisza się skończyła, przez co nie zrobili tak dużo zdjęć, jak para się spodziewała. Czy to zasmuciło Gosię? – Takich drobnych wpadek nigdy nie da się uniknąć i nie należy się tym przejmować! – mówi z uśmiechem. 

I dodaje: – To, z czym wiedzieliśmy, że możemy mieć problem, zostawiliśmy w rękach profesjonalistów. Ja na przykład wiedziałam, że muszę mieć makijażystkę, ale jeżeli jakaś dziewczyna umie pomalować się sama, może na tym zaoszczędzić.

Liczą się jakość i odrobina szczęścia

W organizacji wesela Gosia i Bartek – przy całej swojej roztropności i dobrej logistyce – postawili też na odrobinę ryzyka. Usługodawców znaleźli przez internet, bez polecenia. Po wypatrzeniu sali wszystko toczyło się już błyskawicznie. Każdy dał z siebie 100%, a dzięki fotografom – Marcie i Tomkowi – młoda para ma wspaniałą pamiątkę na lata.

Mieliśmy dużo szczęścia. Najlepiej wesprzeć się radą osób, które już są po ślubie i mogą polecić kogoś sprawdzonego. Warto także śledzić różne fora i strony tematyczne związane z weselami – radzi Gosia i dodaje: – Przed podpisaniem umowy koniecznie trzeba poszukać opinii czy recenzji w internecie. Ich brak nie musi oznaczać niczego złego, ale warto sprawdzić, czy dany usługodawca nie ma wielu negatywnych komentarzy sięgających lata wstecz. To powinien być sygnał alarmowy!

Zawsze warto

Przygotowania do ślubu i wesela trwają miesiącami, a nawet latami – a samo wydarzenie potrafi minąć niczym mrugnięcie okiem. Para zdradza, że mimo wszystko warto, bo wspomnienia są bezcenne, a i satysfakcja z własnej pracy – nie mniejsza: – Najbardziej zapadło nam w pamięć to, jak szybko to wszystko zleciało. :) Całe wesele trwało jakby pięć minut, bo cały czas coś się działo i my, jako główni bohaterowie dnia, byliśmy niemal non stop w coś zaangażowani.

"Tak" wypowiedziane pod słońcem Andaluzji!